Usiadłem więc sobie w jakiejś trawie i czekałem czy coś się wydarzy. No i się wydarzyło. Udało się zrobić kilka zdjęć. Jednak przy najmniejszym zwrocie wiatru (lub braku wiatru) daniele szybko wyczuwały moją obecność i szybko się oddalały.
Zachęcony tym co się wtedy działo stwierdziłem, że muszę jednak dać jeszcze jedną szansę przenośnej czatowni, którą kupiłem w tamtym roku i nie udało mi się zrobić z niej żadnego zdjęcia. Wtedy, w zeszłym roku zwalałem to na zapach czatowni, która najzwyczajniej w świecie śmierdziała "plastikiem" czyli po prostu nowymi sztucznymi materiałami, z których została wykonana. Zapach ten był tak intensywny, że byłem pewny, że to własnie on jest przyczyną braku ruchu koło czatowni.
W sobotę stwierdziłem, że spróbuję jeszcze raz, ostatni raz... Jakież było moje zdziwienie gdy usiadłem w niej i nic nie poczułem !!! Przestała śmierdzieć :-) Wisiała sobie rok w piwnicy i jej przeszło :-) No ale pytanie czy nie pachnie teraz innymi zapachami, kótrych ja może czuć nie będę a będą czuły je zwierzęta ?? Spróbujemy. Siadam wygodnie (jeśli na krzesełku czatowni można mówić o wygodnym siedzeniu) wyciągam książkę i widzę przed czatownią dwa daniele :-) No to nie poczytałem....
No i zaczęło się dziać. I działo się do wieczora. Jeden daniel odchodził, następny przychodził. W sumie przewinęło się tych rogaczy kilka sztuk. Łanie podskubywały trawę cały czas więc popołudnie minęło całkiem szybko. Dużo zdjęć jest nie udanych ponieważ nie do końca przemyślałem jak ustawiałem czatownię i większość danieli ustawiała się do mnie tyłem ;-) Następnym razem się poprawię!! Wszystkie nie udane kadry wynagrodził mi ten pan....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz