Ptaszek był malutki i zieloniutki...
Tym większe było zdziwienie gdy go zobaczyłem ponieważ w miejscu gdzie próbował złowić coś na kolację zazwyczaj jest sporo ludzi i dużo więcej zwierząt domowych :-) W końcu to prawie centrum wsi :-) Po całym dniu spędzonym w lesie, odstawiłem coraz bardziej ciążący plecak do samochodu i tylko z aparatem w ręku wybrałem się nad pobliskie rozlewisko. Czasem udawało się tam spotkać jakieś krzyżówki albo spragnionego wody daniela. Tym razem nie było żadnego z tych zwierząt ale na gałązce siedział on.... Zimorodek...
Ponieważ było już dość późno i robiło się ciemno to to zdjęcie jest jedynym, na którym można go rozpoznać :-) Ile razy w następnych dniach tam wracałem to zawsze spotykałem... jakiegoś wędkarza i najzwyczajniej w świecie odpuszczałem sobie czekanie na zimorodka. Może kiedyś jeszcze się uda zrobić jakieś lepsze zdjęcie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz